West Side Story może i nie było potrzebnym remake'iem, ale było czuć powrót tamtej werwy Spielberga, na który czekałem z utęsknieniem. The Fabelmans, które ma zresztą być autobiografią z kolei zapowiada się naprawdę obiecująco.
Fajnie by było jakby Spielberg wziął mnie jeszcze niejednokrotnie z zaskoczenia. Za jego starsze filmy i ogólnie wszystko co zrobił dla przemysłu filmowego i telewizyjnego mam do gościa olbrzymi respekt, jednak miniona dekada była imo jego najsłabszym okresem w karierze. Może wychodzi na to, że po prostu stracił rękę do blockbusterów (dobra, nie widziałem jeszcze Tintina) i nie do końca umie w kino polityczne. Wszystko jak na razie wskazuje, że przerwa od obydwu gatunków dobrze mu robi.